Katechezy

Ks. Piotr Lempart
Kazanie wygłoszone w niedzielę, 9 grudnia 2012 [1]

Chcemy powrócić, a raczej zakończyć, nasze zamyślenia nad Dekalogiem. Dzisiaj pochylamy się nad dziewiątym i dziesiątym przykazaniem. W Księdze Powtórzonego Prawa znajdujemy słowa wyrażające to przykazanie:

„Nie będziesz pożądał żony swojego bliźniego. Nie będziesz pragnął domu swojego bliźniego ani jego pola, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do twojego bliźniego.” (Pwt 5,21)

Co ciekawe kiedy natomiast zajrzymy do Księgi Wyjścia (Wj 20,17) znajdujemy tam odwrotną kolejność: najpierw jest mowa o tym, by nie pożądać żadnej rzeczy, a potem jest mowa o żonie. To pokazuje, iż dziewiąte i dziesiąte przykazania - to tak naprawdę jedno przykazanie, tyle, że z rozwinięciem. I, co też ciekawe, w Starym Testamencie rozwinięcie posiadały przykazania, nakazy, z którymi ludzie mieli największy problem. Tak więc pożądliwość, chciwość, zazdrość - bo o tych grzechach mowa - to słabości, z którymi Izraelici mieli największe problemy. Warto by było postawić sobie pytanie: «co się zmieniło od momentu powstania tego słowa. Czy te grzechy to i nie nasze największe słabości?»

Stara perska bajka opowiada o człowieku, którego jedynym pragnieniem było: posiadać złoto, całe możliwe do zdobycia złoto.
Ta obsesja zżerała mu umysł i serce.
Nie potrafił myśleć o czymkolwiek innym ani pragnąć czegoś, co nie było złotem.
Przechadzając się ulicami miasta, dostrzegał jedynie wystawy złotników, nie widząc wielu innych wspaniałych rzeczy.
Nie zauważał ludzi, nie spoglądał na błękitne niebo ani nie czuł cudownego zapachu kwiatów.
Pewnego dnia nie wytrzymał: wpadł do sklepu jubilerskiego i zaczął napełniać kieszenie złotymi pierścionkami, naszyjnikami i bransoletami.
Oczywiście, gdy wychodził ze sklepu, został aresztowany.
A zdumieni jego czynem policjanci zapytali:
- Jak mógł pan sądzić, że to się panu uda?
W sklepie było mnóstwo ludzi.
- Naprawdę? - odparł zaskoczony - Nie zauważyłem. Widziałem tylko złoto.

To pewnie tylko bajka, ale z mądrym morałem. Jest coś na rzeczy w tym, że często dajemy się porwać grzechowi chciwości, zazdrości - który sprawia, że przestajemy widzieć człowieka, a dostrzegamy jedynie rzeczy. To wyjątkowy grzech współczesnej cywilizacji, która daje się zwodzić błędnym teoriom, mówiącym o tym, że jakość życia zależy od tego ile posiadamy, od rzeczy, które się posiada - zapominając całkowicie o człowieku, o miłości, o tym wszystkim za czym najbardziej tęskni ludzkie serce. Matka Teresa z Kalkuty zwykła mówić: «Na Zachodzie spotykamy się z samotnością, którą nazywamy trądem Zachodu. Jest ona z wielu względów gorsza niż nasza bieda w Kalkucie.» Ta samotność to wynik nie czego innego jak chciwości. Nie chodzi oczywiście o to by zaniedbać codzienne obowiązki, pracę, ale trzeba sobie postawić pytanie bardzo dzisiaj potrzebne: czy potrzebujemy tego wszystkiego za czym gonimy? Czy potrzeba nam aż tyle? I najważniejsze pytanie: czy nie mamy czasu dla siebie bo rzeczywiście jest tyle obowiązków i zabiegania? Czy wolimy raczej wybierać obowiązki i zabieganie, aby więcej mieć, kosztem czasu dla siebie?

Często się spotykamy i narzekamy na to, że czas dzisiaj za szybko biegnie. Wspominamy lata minione, mówimy, że kiedyś ludzie więcej się spotykali, byli bliżej siebie, bardziej o siebie troszczyli - a dzisiaj każdy żyje swoim życiem, domy najczęściej przypominają noclegownie, z których wychodzi się o świcie a wraca w nocy. Ale zauważmy moi drodzy jedną rzecz. Kiedyś ludzie, kiedyś my, mniej posiadaliśmy i mieliśmy więcej czasu dla siebie. Dzisiaj posiadamy więcej, ale straciliśmy w jakiś sposób siebie. Dwa ostatnie przykazania - to przykazania, z którymi ludzkość dzisiaj ma poważny problem. Cierpimy nie dlatego, że ziemia przyspieszyła, że czas szybciej biegnie, ale dlatego, że to my bardzo często dajemy się zwariować. Często można spotkać ludzi - są to często nasi rodzice, dziadkowie - którzy mówią: kiedyś żyło się biednie, w domu się nie przelewało, często ledwo wiązało się koniec z końcem, ale byliśmy szczęśliwi, kochaliśmy się. A dzisiaj?

Nie możemy zapominać o tym, że mamy jedno serce, a ono jest niepodzielne. Tym sercem albo się kocha człowieka i używa rzeczy by tę miłość wyrażać, albo się kocha rzeczy i używa człowieka - również i siebie samego - by ich coraz więcej mieć. Dzisiaj ludzie coraz częściej, niestety, jako cel swojego życia obierają nie miłość - ale chęć posiadania: rzeczy, przyjemności - i są w stanie nawet siebie używać tak, jak używa się różnego rodzaju przedmiotów, by ten cel osiągnąć. I dlatego tak cierpią. Jan Paweł II mówił: «Pożądanie "rzeczy" opanowuje tak serce ludzkie, że nie ma w nim już niejako miejsca na dobra wyższe, duchowe. Człowiek staje się poniekąd niewolnikiem posiadania i używania, nie bacząc nawet na własną godność, nie bacząc na bliźniego, na dobro społeczeństwa, na samego Boga. Jest to pożądanie zwodnicze. Chrystus mówi: "Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?"» (Mt 16,26).

Przywołując znowu Matkę Teresę z Kalkuty, trzeba pamiętać o tym, że jest głód zwykłego chleba - ale i głód miłości, dobroci i troskliwości. Trzeba umieć troszczyć się o jedno i drugie, bo głodu chleba nie zastąpimy samą tylko miłością - ale i głodu miłości nie zastąpimy samym tylko chlebem.

Ostatnie dwa przykazania - tak jak cały Dekalog - to więc nic innego jak słowo troski Ojca, który kocha swoje dzieci. Słowo, które tak jak każde inne, można przyjąć lub odrzucić. Wybór należy do nas. Obyśmy mieli siłę i odwagę dokonywać tego właściwego wyboru.

Amen


 

[1] Pierwsze czytanie: Ba 5,1-9; Psalm: Ps 126; Drugie czytanie: Flp 1,4-6.8-11; Ewangelia: Łk 3,1-6. Pełen tekst czytań.

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
150 0.064656972885132